Tak sobie siedzę, fotki przeglądam w necie. Już świąteczne.... Szukam inspiracji do życia, do moich skrzyń...
A propos, wyłaniają się właśnie z czeluści mojej wyobraźni i kreatywności (bądź co bądź hihi) skrzynie świąteczne, cudnej urody. Mocno osłodzony loft, typowe scandi - idealne !!!! Oraz również owszem i także powstaje nowa seria "Dust 'n' Bones", mocno rockowa, ale oczywiście z "cukiereczkiem" mojego charakteru - kokardki też mogą występowac w rockowej odsłonie, prawda? Prawda!!!!
W każdym razie siedzę i szukam, aż tu nagle nie wiadomo skąd, otworzyły mi się zdjęcia z 2010r, z naszego pobytu w Chorwacji (z resztą nic nowego, bo odkąd Oskar skończył roczek, zawsze tam jeździmy; nie wyobrażam sobie , że może nas nie być w wakacje - pomijając poprzedni rok, kiedy to mój brzuszek mówił, że raczej nie powinnam :/ ).
Tak czy inaczej, co chę powiedzieć / napisac ,whatever.... Zdjęcia odświeżyły mi pamięc co do tamtego wyjazdu, bo wtedy odkryliśmy bajeczny zakątek, krainę tysiąca wodospadów.... RASTOKE.... . Ok 25km od Plitvickich Jezior, jadąc ze Splitu za Plitvickimi.... Jak ktoś nie wie, że tam jest taki bajeczny land, tam na dole, to przejedzie trasą przez wiadukt z mocnym zakolem i nie zobaczy nic!!!! Zero! Nul!!!! A my widzieliśmy!
I mięlismy nieprawdopodobnego farta, bo właśnie od 2 dni otwarty został stary młyn przerobiony na kwatery noclegowe. Czyściutki, świeży, pachnący, tani .... Bajka.
Pozwólcie, że pokaże wybrane zdjęcia z tej miejscowości, taką swoistą foto relację - opiszę wszystko pod zdjęciami, bo boję się, że jak to opowiadanie o tym ciurkiem zabije przekaz :) (buahahahaha!
Tak czy inaczej :)....
To jest właśnie ten młyn, w którym nocowaliśmy. Na górze są pokoje gościnne... Bajecznie położony, bo otacza go zewsząd woda (jak się później okazało ta płyciutka woda to podnóże wodospadu :)
Sielska atmosfera, można pocykac ciekawe zdjęcia.....
Chodzi się po kładko-mostach, bo wodospady, rzeczki i rzeczólki sa wszędzie....
.... Yhm :)
Oskar, synek.... Taki malutki jeszcze wtedy, a już zezłościł się n a mnie haha! Pamiętam tę sytuację...
To jest widok młyna z drugiej strony.... Że druga strona to druga strona lustra odkryliśmy dopiero nazajutrz, po śniadanku.... Kiedy to siedzieliśmy sobie przed domem i zajadaliśmy świeżutki serek i chlebek. Widzieliśmy drugą stronę wiaduktu, trochę w oddali, i mnóstwo ludzi cykających fotki.... Dżisys nam? Jak jemy brekfast?
Otwierając pewne drzwi zapajeczonej drewutni doznaliśmy szoku....
a to dlatego cały czas dźwięczał nam szum, który wcale nie przeszkadzał, tyle że był.
Mój małżonek w drewutni odnalazł doskonale pasujący do niego przedmiot.... hmmmm. Przylgnęli do się jak ulał.
I o takie to słitfotki stamtąd....
Niesamowte było to, że w tej bajecznej dolinie, było kilkadziesiąt wodospadów, mniejszych, malutkich i większych - generalnie woda wszędzie. W zasadzie każdy dom osadzony był na jakimś wodospadzie. wyglądało to mniej więcej tak (u wlotu0.
To znaczy... a to to sobie stało :)
Ten drugi budynek, większy to ten młyn, w którym nocowaliśmy....
To jest to za tym młynem....
Pewnie jakiś lokalny bohater - po drodze mijaliśmy wioski, gdzie domy nadal podziurawione są jak ser od kul z wojny domowej z lat 90tych....
Koniecznie, koniecznie polecam Wam i wszystkim to miejsce! Że nie wspomnę o mojej ukochanej Chorwacji.
Sylwia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz